Witam!!!
Ostatnio zaobserwowałem pewnego użytkownika, który miał beznadziejne filmiki z minecraft'a (miał dużo łapek w dół). Potem poprosił pingwina o komentarz czy tam like już nie pamiętam. I wszyscy nagle zaczęli wbijać i dawać like, suby. A jak napisałem, że to tylko dzięki pingwinowi ta osoba zaczęła mnie wyzywać. Co myślicie o takich osobach, co wykorzystują innych żeby się wybić?
IMHO normalna forma promocji. Sam jestem tak reklamowany i osobiście nic złego w tym nie widzę. Powiedzmy sobie szczerze - jaki % ludzi zostanie u danej osoby, jeżeli ta będzie tworzyć superbad materiały? Z 5%?
Ale jednak chyba lepiej samemu zapracować, niż żebrać o łapki.
Reklama dźwignią handlu.
Klikajcie w reklamy, Mandzio.
(31-03-2012 11:23)Mandzio napisał(a): [ -> ]IMHO normalna forma promocji. Sam jestem tak reklamowany i osobiście nic złego w tym nie widzę. Powiedzmy sobie szczerze - jaki % ludzi zostanie u danej osoby, jeżeli ta będzie tworzyć superbad materiały? Z 5%?
Nawet przy superbad materiałach zostaje dużo widzów z opinią "super materiały".
Jednak niektórzy się wybijają bez pomocy innych!
Obecnie trudno o wybicie się bez polecenia kogoś "większego". Jak materiały będą słabe - to ludzie zasubują i nic więcej z tego nie wyjdzie. Jak będą dobre to zostaną i będą je oglądać, tyle.
Tak jak Gimper napisał. W tych czasach gdzie większość użytkowników youtuba ogląda regularnie tych sławnych, randomowy youtuber nie ma szans na wybicie się o własnych siłach. Rzecz jasna, że po dłuższym czasie będzie bardziej oglądany ale zanim do tego dojdzie minie około 2 - 3 lat
.
Ja miałem sytuacje ,że w moim słabym filmiku ,skomentował go sławny użytkownik i inni zaczeli mi go minusować ,a potem ktoś napisał ,że to jest śmieszne (robiłem machnime ,komedie z gothica 3) i inni też dawali +
Polecenie przez kogoś jest najszybszym subtrainem jaki możesz otrzymać, twoje widełka ssą? Kogo to boli, suby i tak przyjdą bo pan i władca powiedział iż osoba którą polecił jest godna, aby dostać suba swoich widzów.
Michael, ogarnij interpunkcje, przecinki stawiamy po słowie, nie przed następnym.