Dejmiv napisał(a):Może to tak naprawdę zapętlone nagranie z przedłużonym czasem trwania spania?Nie. Ludzie na 4chanie sprawdzali to 500 razy, ustalali sobie warty i szukali powtórzeń, zapętleń czegokolwiek. Przez te wszystkie lata zdążyli udowodnić że na 500% ChipChan się nie zapętla. A że jest po prostu chora psychicznie i nie ma w tym nic strasznego to inna sprawa.
Dejmiv napisał(a):A jak to się stało, że mówi o Benie? Chyba można samemu się domyśleć. Ta pasta była kiedyś tak popularna, że masa ludzi próbowała się w podobny sposób skontaktować z Benem, co Jadusable. Biedny bot musiał gdzieś informacje przechować i ujawnia je po dziś dzień
Dejmiv napisał(a):Od razu wyłączyłem przeglądarkę, tak się wystraszyłem. Z tym cleverbotem to nie ma żartów jednak!Rzecz pierwsza - Jadusable i całe Ben Drowned to wymyślona historia. Autor dawno się ujawnił i wielce nigdy tego faktu nie ukrywał. Rzecz druga - Cleverbot się uczy i przechowuje informacje z innych rozmów, więc czasem coś dziwnego palnie, ale w nim też nic creepy nie ma.
Edit: Oh wait, to na prawdę jest creepy. Pogadałem z nim ciut dłużej, oh wow.
Paranormalne pierdoły nie istnieją, więc skończcie udowadniać że creepypasty to prawdziwe opowieści. To tylko fikcja.
Z mojej strony jeden z moich ulubieńców:
Najdziwniejszy zapis z kamery przemysłowej jaki kiedykolwiek widziałem:
Spoiler
Pracuję na stacji benzynowej na przedmieściach Pensylwanii. Nie jest to może zbyt ciekawa robota, ale przynajmniej jest łatwa i całkiem nieźle płacą. Parę tygodni temu, ten nowy, Jeremy zaczął pracę.
Jeremy jest dziwny. Ma 25, może 26 lat i bardzo mało się odzywa, za to ma najbardziej przerażający śmiech jaki kiedykolwiek słyszałem. Zauważyliśmy to razem z szefem, ale w sumie nikomu to nie przeszkadzało, więc i tak niewiele mogliśmy zdziałać. Klienci nigdy się na niego nie skarżyli, bo zawsze rzetelnie wykonywał swoją pracę. W każdym razie, do czasu, kiedy sprawy zaczęły się komplikować. Kradnący pracownicy mogą być problemem w każdej firmie, która sprzedaje najróżniejsze towary konsumpcyjne, tym bardziej gdy tylko jedna osoba w tym czasie jest w pracy. Jakoś dwa tygodnie temu nasz szef zauważył, że ubywa nam trochę oleju silnikowego. Na początku było to tylko parę opakowań, później całe półki i pudła. Wkrótce całe transporty przepadały, tuż po zmianach Jeremy'ego. Szef sprawdzał nagrania z kamer z każdej osobnej nocy kiedy pracował, ale nigdy nie mógł go przyłapać na kradzieży. Po nocnej zmianie zamykał drzwi na klucz, a następnego dnia olej przepadał.
Mój szef często brał nagrania do domu żeby wreszcie przyłapać Jeremy'ego, ale jego córka miała mecz softballu zeszłej nocy, więc poprosił mnie żebym obejrzał taśmy za niego. Zaoferował, że zapłaci mi za nadgodziny, więc zgodziłem się. Na stacji są trzy kamery, więc dał mi trzy różne taśmy do przejrzenia. Wiedziałem, że to będzie długa noc, ale od jakiegoś czasu próbowałem zaoszczędzić na wakacje, więc naprawdę potrzebowałem tych pieniędzy. Wziąłem taśmy, wsadziłem je do starego magnetowidu i usiadłem przed telewizorem.
Dwa dni temu, kiedy Jeremy ostatnio miał zmianę, zaczął pracę punktualnie o godzinie 16. Z początku wszystko wydawało się normalne. Podliczył pieniądze w szufladzie i zamienił się z dziewczyną pracującą przed nim i czekał na klientów. Pierwszą osobą która była przez niego obsługiwana była pani Templeton. Czas na taśmie wskazywał wtedy godzinę 16:03. Wzięła papierosy, gazetę i zapłaciła za nie. Nic nadzwyczajnego. Następnym klientem był jakiś facet z okolicy imieniem Ron. Jeździł na motocyklu i często przychodził nawet parę razy dziennie. Zapłacił za benzynę, poza tym wziął suszoną wołowinę, zapłacił kartą i wyszedł. Następny był jakiś typ w kowbojskim kapeluszu. Nigdy wcześniej go nie widziałem, ale przewija się tutaj mnóstwo przyjezdnych, zupełnie jak na innych stacjach benzynowych. Zapłacił czterdzieści dolarów za diesla banknotem stu dolarowym i ruszył w drogę. Oparłem się o fotel i westchnąłem. Jedyną nudniejszą rzeczą od wykonywania pracy jest patrzenie jak ktoś inny to robi.
Mój szef oferował więcej kasy za tę robotę, więc wróciłem do oglądania taśm. Wszystko wyglądało nadal tak samo normalnie. Miałem wrażenie, że Jeremy wiedział już, że był podejrzany o kradzież oleju. Przecież nie byłby tak głupi, aby dać się złapać na nagraniu z kamery. Nic nie przykuło mojej uwagi aż do momentu, kiedy zegar na taśmie wskazywał godzinę 17.
Dokładnie o 17:03, pani Templeton wróciła na stację. Cóż, najwidoczniej musiała czegoś zapomnieć. Ale nie zapomniała. Kupiła paczkę tych samych papierosów i dokładnie te same gazety, które kupiła już wcześniej. Zapłaciła i wyszła. To dziwne, pomyślałem, że musiała być myślami gdzieś indziej. Pomyślałem, że Jeremy powinien powiedzieć jej, że już kupiła raz swoje papierosy, ale przecież nie jest sprzeczne z zasadami sprzedać komuś to samo dwa razy. Wtedy Ron wrócił na stację. Zapłacił za kolejną porcję paliwa. Sprawdziłem specjalnie na kamerze wychodzącej na zewnątrz czy przypadkiem tym razem nie podjechał samochodem, ale widać było jego motocykl, zupełnie jak za pierwszym razem. Poza tym wziął paczkę tej samej suszonej wołowiny i zapłacił kartą.
Nic nadzwyczajnego, pomyślałem. Pewnie zwykły zbieg okoliczności. Pani Templeton jest zapominalska, a Ron ma pewnie więcej niż jednego Harleya. I wtedy właśnie wszedł gość z kowbojskim kapeluszu. Znowu. Poczułem jak chłód przechodzi mnie po plecach. "Nie bierz diesla, nie bierz diesla" szeptałem w pustej sypialni. Ale wziął. Znów zapłacił stu dolarowym banknotem. Każdy jego ruch był dokładnie taki sam jak przy pierwszej wizycie. Przed drzwiami podrapał się po nosie zanim wyszedł. Ten facet jest bogaty, ma pełno ciężarówek i przyjechał do miasta, albo zdarzyło się coś naprawdę bardzo dziwnego. Nie odwracałem oczu od ekranu telewizora.
Każdy następny klient przez następną godzinę był taki sam jak wcześniej. Każdy z osobna. Poważnie się wystraszyłem. Wtedy o 18:03 pani Templeton ponownie weszła do sklepu. Znowu wzięła papierosy i gazetę, zapłaciła i wyszła. Obejrzałem już tylko kolejne pół godziny filmu zanim przewinąłem resztę. Wszystko było dokładnie takie samo. Każdy klient przychodził dokładnie o swoim czasie w odstępie jednej godziny.
Wiem co teraz myślisz. Ten podstępny skurwiel Jeremy grzebał przy taśmach. Zapętlił pierwszą godzinę swojej pracy. Jednak mam poważny argument za tym, że jednak tego nie zrobił. Za oknami kasy znajdują się okna, które kamera jeszcze obejmuje. Obserwowałem jak zmieniają się promienie słoneczne wraz z upływającym czasem. Ruchy Jeremy'ego nie mogły zostać zapętlone. Zgarniał śmieci z lady, wycierał i wykonywał swoje obowiązki dokładnie jak można było się tego spodziewać. Jedynie klienci powtarzali dokładnie swoje czynności.
Zacząłem panikować. Coś tutaj było naprawdę nie tak w tym co widziałem i nie miałem na to żadnego wytłumaczenia. Wreszcie skończył pracę, zamknął drzwi i poszedł w kierunku swojego samochodu. Niczego nie ukradł, ale obserwowałem nadal by mieć pewność. Przewinąłem taśmę do momentu, w którym czas wskazywał północ.
Wreszcie o 12:03 znikąd, wprost na kamerę wyskoczyła twarz Jeremy'ego. Nie chodzi o to, że wszedł z twarzą prosto w kadr. Chodzi o to, że w jednej sekundzie sklep był pusty, w następnej wszystko co widziałem do twarz Jeremy'ego. Nie patrzył na kamerę, patrzył na mnie. Byłem tego pewien. Zacząłem krzyczeć i sięgnąłem po pilota. W czasie gdy go chwyciłem, jego już nie było. Moje ręce trzęsły się jak szalone, ale włączyłem inną taśmę. Inna wewnętrzna kamera pokazywała tylną część przy kasie. Chciałem zobaczyć jak udało mu się wejść w kadr w taki sposób. Przewinąłem do godziny 12:03, ale niczego tam nie zobaczyłem. Miałem nadzieję zobaczyć go stojącego na krześle lub coś w tym stylu, ale nie było go tam. Nie widziałem jak wchodził do sklepu po tym jak go opuścił. Dokładnie tak, jakby go wcale tam nie było. Nie znał kodu zabezpieczającego, a alarm się nie uruchomił.
Jednak to co zauważyłem, o 12:03 oleju silnikowego już nie było na półkach. Żadnego. Dokładnie w tym samym czasie, w którym ukazała się twarz Jeremy'ego. Wyciągnąłem taśmę i położyłem się spać, jednak nie mogłem zmrużyć oka. Ta taśma była niewątpliwie najstraszniejszą rzeczą jaką kiedykolwiek widziałem w swoim życiu.
Zaczynam pracę za parę godzin. Mój szef prosił mnie żebym jutro oddał taśmy i powiedział mu co na nich widziałem. Serio? Co mam mu do cholery powiedzieć? Jeremy ma nocną zmianę zaraz po mnie, a plan jest taki, że szef przyjdzie zaraz przed moim wyjściem, a przy rozmowie z Jeremym mam być świadkiem jego kradzieży. Nie mam pojęcia co zrobię. Prawdopodobnie pokażę taśmy szefowi, ale nie zamierzam ich z nim oglądać. Nie mogę wymazać z pamięci obrazu Jeremy'ego śmiejącego się na wprost do kamery. Nigdy nie widziałem czegoś podobnie strasznego i nigdy nie zamierzam tego powtórzyć.
No cóż, spróbuję złapać jeszcze parę minut snu przed wyjściem do pracy. Później poinformuję was co było dalej.
UPDATE (14:49): Aktualizuję informacje ze swojego telefonu, więc z góry przepraszam za błędy. Mój szef właśnie skończył oglądać ostatnią taśmę. Powiedziałem mu czego ma się spodziewać, ale naprawdę niełatwo jest przygotować kogokolwiek na to co jest na tych nagraniach. Podobnie jak ja przestraszył się jak cholera, a Jeremy ma przyjść jakoś o 16. Mamy trochę ponad godzinę aby wziąć się w garść, ale żaden z nas nie wie co mu powiedzieć. Czy jest tak popierdolonym gościem żeby kraść olej silnikowy i przy tym straszyć innych ludzi? Czy może to zupełnie coś innego? Nie wiem czy to możliwe żeby mógł namieszać tak z pętlą czasową. Mój szef powiedział, że nigdy nie widział czegoś podobnego na innych nagraniach z kamer. Moment w którym uśmiechał się do kamery był jak małe dziecko które chciało pokazać właśnie zbudowany zamek z piasku lub coś w tym stylu. Sposób w jaki patrzył w kamerę. Musiał wiedzieć, że będę oglądał te taśmy. To wyglądało jakby oczekiwał mojej reakcji na to co właśnie zrobił. Sam już nie wiem, pewnie brzmi to jakbym zwariował. W pewnym sensie czuję się częścią tego wszystkiego. Mam zamiar porozmawiać z szefem trochę więcej na ten temat. Chyba musimy się trochę uspokoić i pomyśleć co dalej z tym zrobimy. Dam znać co było później, ale mam naprawdę złe przeczucia.
UPDATE (16:33): Żadnych znaków od Jeremy'ego, jego telefon jest wyłączony. Dzwonimy na policję.
UPDATE (17:33): Żadnych znaków od Jeremy'ego, jego telefon jest wyłączony. Dzwonimy na policję.
UPDATE (18:33): Żadnych znaków od Jeremy'ego, jego telefon jest wyłączony. Dzwonimy na policję.
UPDATE (18:33): Żadnych znaków od Jeremy'ego, jego telefon jest wyłączony. Dzwonimy na policję.
UPDATE (19:33): Żadnych znaków od Jeremy'ego, jego telefon jest wyłączony. Dzwonimy na policję.
UPDATE (22:58): O cholera. Wróciłem właśnie do domu i zobaczyłem swoje poprzednie aktualizacje. Te rzeczy robią się coraz dziwniejsze i pozbawione sensu. Oto co się wydarzyło. Poszedłem do pracy, Jeremy się nie pojawił, więc jak już pewnie zdążyłeś zauważyć razem z szefem zdecydowaliśmy się zadzwonić na policję. Kiedy chwyciłem po telefon żeby zadzwonić, zaszło słońce. No i wtedy najwyraźniej musiałem zemdleć na dokładnie pięć godzin, bo kiedy spojrzałem na zegar, była godzina 20:33. Jeśli to ma jakiś sens, pomyślałem, że pewnie wpadłem w pętlę czasową Jeremy'ego. Ale wtedy sprawy zaczęły się komplikować i stały się naprawdę dziwne.
Mój szef był tuż obok mnie kiedy straciłem przytomność, gotowy potwierdzić moją historię policji. Kiedy się obudziłem, miałem telefon w ręce, ale był rozładowany. Nadal był obok, ale się nie ruszał. Stał jakby był zamrożony. Spojrzałem na zegar, ale wskazówki nie poruszały się. Wskazówka utknęła na 12. Była dokładnie 20:33. Zegar elektroniczny na kasie także się nie poruszał. Mój telefon dokładnie tak samo. Przy kasie stał klient czekający na mojego szefa, by ten podał mu papierosy. Założę się, że była to jego piąta paczka tego dnia.
I przepraszam, że nie wrzuciłem zapisu z kamery do internetu. Uwierzcie mi, to była ostatnia rzecz o jakiej myślałem. Stacja umiejscowiona jest przy głównej autostradzie, samochody parkowały wzdłuż niej, z tą różnicą, że tym razem były po prostu pozostawione w bezruchu. Ludzie siedzący w środku wyglądali jak figury woskowe. Wsiadłem do swojego auta i modliłem się, by ten odpalił. Na szczęście udało się.
Jakoś w połowie drogi do domu czas ruszył. Z radia zaczęła płynąć muzyka, a z tego co słyszałem w rozmowach pomiędzy utworami, nikt nie zauważył zamrożenia czasu lub czegokolwiek czym to było. Cóż, byłem pewny, że Jeremy jednak zauważył. Nadal nie miałem żadnego tropu, który wskazywałby gdzie jest i co teraz robi. Ukryłem się w swoim pokoju i z rana ponownie zadzwoniłem na policję. Nie mam pojęcia czy dodzwoniłem się do nich poprzednim razem i czy wzięli moje wezwanie poważnie. Naprawdę w tym momencie boję się o swoje życie. Napiszę jutro. Jeśli jeszcze będę mógł.
OSTATNI UPDATE (10:33): Udało mi się zasnąć w nocy około czwartej. Nie mam pojęcia jak udało mi się to zrobić. Myślę, że zmęczenie mnie dopadło. Tego ranka obudził mnie dzwonek telefonu. Dzwonił mój szef. Dzwonił do mnie od godziny 6. Obudził się kiedy czas wrócił i natychmiast zadzwonił na policję. Przyjechali zobaczyć co się stało i wysłuchali wszystkiego co miało miejsce. Policjanci z okolicy nie są zbyt bystrzy. Bardziej zainteresował ich znikający olej silnikowy niż cokolwiek innego, ale zdecydowali się na poszukiwania Jeremy'ego.
Trzymamy wszystkie informacje o pracownikach w aktach komputerowych, a Jeremy zaczął pracę niedawno, więc jego adres szybko udało się odszukać. Policjanci sprawdzili adres domu. Nie uwierzysz co znaleźli.
Miejsce adresu jego zamieszkania było puste. A przynajmniej teraz jest. Kiedyś znajdował się tutaj dom, ale spłonął w roku 1993. Jest to małe miasteczko, więc niemal każdy mieszkaniec pamięta ten pożar. Mieszkała tutaj czteroosobowa rodzina. Plotka głosi, że mieli zrażonego do świata syna, która nie za wiele mówił, ale nie mogę powiedzieć czy to prawda. Według śledztwa ubezpieczyciela, było to podpalenie. Cały dom był oblany olejem silnikowym i podpalony za pomocą koktajli Mołotova. Cała rodzina spała kiedy to miało miejsce. Nikt nie przetrwał.
Nigdy nie znaleziono sprawcy. Plotka głosi, że nikt nie mógł odnaleźć ich syna.
W każdym razie, szef zadzwonił do mnie i o wszystkim mi opowiedział. Zwariowałem. Wtedy zapytał czy mogę przyjechać na stację benzynową. "Oszalałeś?" - zapytałem, ale zapewnił mnie, że policja jest na miejscu razem z nim. Wtedy odrzekł, że FBI także jest w mieście i zamierzają ze mną rozmawiać, więc tak czy inaczej musiałem tam jechać. Było około 7:15 i chciałem wrócić do łóżka, ale stwierdziłem, że nie mogę spać po czym wyszedłem z domu.
Na miejscu przywitali mnie czterej mężczyźni w garniturach i kazali mi usiąść. Minęło trochę czasu zanim powiedziałem im o wszystkim. Mówiłem o Jeremym, taśmach z kamer, ostatniej nocy w pracy. O wszystkim. Wreszcie, kiedy skończyłem, jeden z agentów powiedział, "Chryste, mamy przecież jednego do przepytania." Wtedy dostałem cały plik papierów do podpisania mówiących o tym, że nie powiem o tym, co się wydarzyło, więc nie mogę mówić wiele więcej. Mogę mieć problemy z prawem jeśli to opublikuję.
Tak więc, jestem w domu. Nie wiem co mam ze sobą zrobić. Słowa tego agenta będą mnie prześladować do końca życia.
W każdym razie, muszę iść. Mam jeszcze kilka spraw do załatwienia dzisiaj, a później muszę iść do pracy sprawdzić parę taśm. Mój szef i ja podejrzewamy tego nowego, Jeremy'ego (który ma najstraszniejszy śmiech jaki kiedykolwiek słyszałem) o kradzież oleju silnikowego. Tak więc muszę sprawdzić parę nagrań z kamer, żeby przyłapać go na gorącym uczynku. Mam lepsze rzeczy do roboty, ale mój szef zaoferował mi nadgodziny, a ja starałem się zaoszczędzić na wakacje, więc naprawdę potrzebuję tych pieniędzy. To nie powinno być trudne. Olej znikał zawsze po jego zmianach. Myślę, że po prostu obejrzę te taśmy, przyłapię go i tyle.
Happy Puppet Syndrome (ANG, nie znalazłem tłumaczenia, ale świetna pasta)
Spoiler
It was simple, we thought. Take a few chromosomes, slice them up, put them over there, and hey, perfect human being. I’m still not sure what went wrong. Maybe a miscalculation? A misprocedure? Or maybe something beyond our control. Who knows?
We (a few of my psychologist colleagues and I) were intrigued by human emotion. Anger, despair, euphoria. Was it possible to lock the mind into one emotion? To lock it into a euphoric state so that no sadness or anger would cloud its thought? Theoretically, yes.
I won’t describe the procedures of our experiments to you. Both because I wouldn’t want you to repeat them but also I fear I will go mad if I have to recount them. The terrible things we did. We were ambitious, youthful, nothing could stop us, and no one could tell us we were wrong. All I will tell is that we got ahold of a few stem cells, nurtured them into fetuses, and tampered ever so slightly with the genetics. The experiment was called “The Angel Man Project” and the goal was to create a being which felt only happiness. But something went wrong. Terribly wrong.
Half of the test subjects died unexpectedly, without warning and without cause. The remaining half were mostly born hideously distorted. Three were born well. Perfect, we thought. A human with mental capability beyond any other due to its locked euphoric state.
They were perfectly normal up to eighteen months. That’s when the first symptoms appeared. Lack of balance, trouble sleeping and eating, low responsiveness. We all panicked on the inside, of course, but on the outside we remained calm and continued the project. We should have ended there. We should have taken those damned subjects and euthanized them and burned them and closed the lab. But we continued.
Things only got worse. The subject’s movements became increasingly sporadic and they still could not utter words, although they could laugh and did so often. Much too often. Not happy laughter, but quiet, almost nervous laughing, nearly constant. No matter how much pain was inflicted on the subject it merely stared at you and laughed, as if it were mocking you, calling your attempts to harm it futile.
We expected the subjects to have extra learning capabilities. Quite the opposite occurred. Their mental development was severely delayed. They couldn’t pay attention to something for more than a few minutes before lapsing into a laughing fit. But we continued, hoping that these symptoms would clear up as the children got older. We gave a name to the symptoms. “Happy Puppet Syndrome”, because the mindless movements of the children made it seem like they were puppets on strings.
Five years into the project we realized there was no hope. We could no longer stand the incessant laughing of these children; as if they knew something we did not, as if some kind of joke passed between them. To look at a child and to see it twitch sporadically and laugh excessively is a haunting thing. Two of my colleagues had already quit because they could not stand it. I never heard from them afterwards. They are most likely dead.
The children had not talked for five years. Only laughed their damned laugh. We went in to give them breakfast and they stared at us with their huge eyes, twitching, giggling, and saying nothing. We lay the meal in front of them and left. The meal was laced with toxins that would silently and painlessly kill the subjects. It was a painful thing to do, but it had to be done. However, it would not be that easy.
As a friend of mine set a tray of food down in front of one of the boys, the laughing stopped. The boy looked up at my friend, his eyes suddenly dark, dead serious, the laughing gone.
They continued to stare at him and twitch for a while. My friend was in shock and would not move. My colleagues and I stood with pen and notepad ready to take notes. Suddenly, my friend fell to his knees, grasping his head and yelling furiously. He appeared to be in tremendous pain. My colleagues and I were so surprised by this we could do nothing but sit and watch. My friend collapsed to the floor, yelling curses. He jerked violently a few times, and then went limp.
I held back the urge to be sick, more successfully than a few of my colleagues. Something about this was not normal. A dark presence seemed to tower over us. We immediately sealed the entrance. The boy stopped, looked at the door, and laughed. He fell to the floor, twitching and rolling about laughing insanely. The two others did the same. After a few minutes the fit ceased, and they stood up, still twitching, still giggling.
The lights went out. I heard crashes, glass shattering, screams. The most terrifying thing of all were the haunting whispers, coupled with the quiet laughing. When the lights went back on, the subjects were gone. Two of my colleagues lay unconscious beside me, their bodies twisted at odd angles, blood trickling from their drooping mouths. At first they appeared to be dead. They showed no vital signs. But as I leaned in, I could hear them laughing, ever so slightly. I went over to examine my friend. No pulse, no breathing, but he continued to laugh quietly.
Although the subjects had gone, I still felt as if something were watching me, something that was just at the edge of my vision but that I would never be able to see.
Me and one remaining colleague closed everything down immediately. Before leaving we destroyed our research and locked and barricaded the lab. I lost communication with my colleagues. I presume they are dead.
I still feel like I am watched. I still hear the laughing, the whispering, in my dreams and sometimes when I am awake. When I do, I run. I get up and I leave wherever I am. I’m not able to stay in the same place for more than a few days because of this.
It spread. Other children were seen with similar symptoms. I have no idea how it spread, it shouldn’t be something that spreads. Somebody somewhere made something up about disjunction of the 15th chromosome, and that kept the people happy and in the dark, for now. The disease was coined “Angelman Syndrome”. So far the spawn are not dangerous. But I know the originals still lurk somewhere.
I know they are coming for me. I know they will find me. I accept this. It is what I get for attempting to tamper with nature. I leave this letter here as a warning. They are coming for you, too. They are coming for all of us. If ever you hear whispering, laughing, at the edge of your hearing, run. If ever you feel as if something stands right at the edge of your sight, but you cannot look at it, run.
Also, I warn you this. One: do not tamper with what is not yours. Two: Even Angels can be Demons in disguise. And three: Do not come for me. I am as good as dead.
***
The following manuscript was found in an abandoned and hidden laboratory discovered deep in an Alaskan forest. The laboratory consisted of an observation room and a containment room. The containment room was barricaded and locked, and the entire lab seemed to have caught fire at one point. Traces of blood were found after the containment room was breached, and a window was shattered. The exact nature of this lab is yet undiscovered.
Byłbym wdzięczny za podbicie, bo limit znaków.